Problemik moralno-towarzysko-sędziowski
Maksy, obie przed.
Dzierżymy kawał karty: Dxx xxxx xxx Kxx. Partner otwiera z pierwszej piłki 2 pik (5 pików, 4+młody, podlimit). Z prawej kontra. Teraz my.
Pragniemy przedłużyć lekutko blok w postaci 3 pik, ale żeby nie było ziewania, licytujemy przejściowe-chwilowe 3 kier. Plan mamy chitry jak nie wiem co: jak nas skontrują, to przeniesiemy na 3 pik, a potem się zobaczy. Jednak dokładnie w momencie, kiedy kładziemy przed sobą kartonik oznaczony 3 kier, przeciwnik z lewej odzywa się z użyciem szczęki (zawsze byłem zdania, że bidding-boxy są przereklamowane
):
- No, nie! Teraz to zajechałeś!!!
Dziwimy się nieco, że w trakcie licytacji rozwarł paszczę, więc grzecznie pytamy:
- O co ci chodzi?
- O to, że moim zdaniem nie masz kierów!!!
To mówiąc kładzie przed sobą 4 kier.
Załóżmy teraz, że to zbiega.
Panie sędzio!!!
Pan sędzia, a jakże, przychodzi tylko po to, by wygłosić swoją modlitwę o wschodzie słońca: „Na razie grać”.
Załóżmy, że przegrywają bez jednej, co daje nam 55 proc.
Albo załóżmy, że biorą 420, co daje nam 10 proc.
Pytanie całkiem serio: jaki powinien być w obu przypadkach wynik? Czy powinien się różnić?
I jeszcze jedno pytanie: jak się powinien zachować partner licytującego 4 kier?
Morał towarzyski: nie przechodźcie z tymi, co siedzą po bokach, na ty. Trudniej się wtedy kłócić.