Mam pomysła
„Problemy trudne zdarzają się rzadko (…), a i tak są najczęściej konsultowane telefonicznie ze Sławkiem Latałą (…)”. T. Radko, Brydż 12(2009), s. 27.
Dyskusja jaka się toczy od jakiegoś czasu na tym forum na temat najogólniej rzecz biorąc poziomu sędziowania naszych lokalnych turniejów jest interesująca z kilku co najmniej powodów, wyjąwszy sam aspekt merytoryczny: oto ktoś kogoś (podobno) nazwał anatomicznie, ktoś czyjeś podważył kompetencje, ktoś komuś wjechał na ambicję, ktoś poczuł się dotknięty do żywego, inny boleśnie niedoceniony, a może przeceniony, a jeszcze inny za kimś się wstawił, czego natychmiast pożałował itd. Buzują wypowiedzi emocjami, mniej lub bardziej szlachetnymi intencjami, lekką złośliwością, cienką, czasem tanią ironią. Co by jednak nie mówić, ogół wystąpień, mimo, że nieraz dosadnych, mieści się zasadniczo w dobrym tonie koleżeństwa i koniec końców zdrowej przyjacielskiej wymiany myśli. Krótko mówiąc: toczy się nasz mały światek. Żyjemy, dobra nasza!
Jak w każdym środowisku, także i w naszym, co nie będzie stwierdzeniem specjalnie odkrywczym, wiadomo bardzo dokładnie kto jest kto. Każdy gracz, mający jakie takie turniejowe rozeznanie, potrafi bezbłędnie powiedzieć kto jest w naszym światku mistrzem z prawdziwego zdarzenia, kto tylko mistrzem z symbolem dajmy na to „karo”, a kto mistrzem międzynarodowym z symbolem „KMP-y”. Istnieją gracze o bardzo wysokich umiejętnościach technicznych oraz tacy, których można podziwiać za zachowanie się przy stole, opanowanie, życzliwość. Istnieją również ich dokładne przeciwieństwa (żeby być uczciwym, i nie malować naszego podwórka w zbyt różowych barwach). Powstaje teraz naturalne pytanie, po co o tych oczywistościach piszę? Ano, chciałem się odnieść, z pozycji gracza początkującego (gram od kilku ledwie lat), do pomysłu Zarządu „o powoływaniu pomocniczego gremium złożonego z czołowych zawodników” pomyślanego jako pomoc dla sędziego, w rozpatrywaniu trudnych problemów sędziowskich, który to pomysł uważam nieomalże za udany. Dlaczego „nieomalże”?
Sama idea jest w porządku i nie podlega żadnej dyskusji. Problemy sędziowskie są jak wiadomo nieraz tak dalece skomplikowane, że wymagają niejednokrotnie konsultacji wysokokwalifikowanych zawodników, ponieważ najzwyczajniej przerastają kompetencje jednego człowieka, choćby nie wiem jak był wyedukowany w brydżowym prawie. Tu nie ma dwóch zadań. Problem leży zupełnie gdzie indziej. Kto mianowicie miałby w takich komisjach odwoławczych uczestniczyć? I na jakiej zasadzie powinni być ci ludzie wybierani? Samo stwierdzenie o powołaniu takiego gremium złożonego z zawodników powiedzmy o WK 12+ niczego nie załatwia, i jest po prostu pójściem w moim przekonaniu po najmniejszej linii oporu. Nie wystarczy bowiem zebrać trzech panów którzy zsumują się w WK 36 i oczekiwać by już samo to było gwarantem idealnych, bezstronnych i wysoce merytorycznych orzeczeń. To właśnie z tego powodu uważam pomysł ten za „nieomalże” udany. Sprawa jest trochę bardziej złożona, i nie powinna, jak mniemam, zaczynać się i kończyć na autorytarnej decyzji Zarządu. Dlaczego? Ano dlatego, że ja sam na przykład, z przyjemnością wysłuchałbym opinii o jakimś moim ewentualnym wykroczeniu pewnych, szanowanych przeze mnie zawodników, a opinię innych, miałbym, eufemistycznie mówiąc, za obojętną, mimo, że posiadają WK 48 czy 164. Innymi słowy: to nie długa tyczka powodowała, że Bubka skakał najwyżej.
Postuluję po prostu, by pozwolić samym brydżystom naszego okręgu wypowiedzieć się (kto chce, mógłby anonimowo), na temat: kogo widziałby ewentualnie w komisjach odwoławczych, czyje zdanie szanowałaby, kto zasługuje na respekt, czyje kompetencje są dlań niepodważalne. Krótko mówiąc wybrać w powszechnych wyborach nie „radę starszych” jak ją ironicznie określa Jarek, ale ludzi zaufanych, cieszących się ogólnym, bezspornym szacunkiem. I to oni w sytuacjach koniecznych byliby pomocni sędziom.
Czym powinniśmy kierować się przy wyborze? Oto niezbędne wg mnie parametry:
1. Wysokie kwalifikacje zawodnicze
2. Ogólna erudycja brydżowa
3. Elementarna znajomość brydżowego prawa
4. Gracz cieszący się opinią zawodnika fair play
5. Wysoka kultura osobista
6. Zwykła ludzka życzliwość
Zwłaszcza to ostatnie kryterium uważam za kluczowe. Mówię całkowicie serio.
Obawiam się, że wyniki takiej ankiety mogłyby się lekko rozminąć z „kryterium WK 12+”.
Jeśli idzie o moją prywatną opinię, to na pytanie: kogo widziałbym jako ewentualnych ludzi godnych zaufania, którzy mogliby pomagać rozstrzygać w moich ew. sporach z sędziami, to widziałbym tylko dwóch zawodników (przypadkowo obaj mają, o ironio!
, WK 12+). Ale tylko dwóch. Oczywiście nie powiem kto, bo musiałbym przyznać, że jeden pisze się jakoś tak dziwacznie jak dopełniacz, a drugi kojarzy mi się, nie wiedzieć czemu, z ZSRR.
Pozdrawiam
Robert Kamiński, Toronto nad Wisłą
P.S. Zaprawdę powiadam Wam, wypowiedzcie się i Wy, Bracia i Siostry. W końcu to w słusznej sprawie. Bo w naszej.